Gdzie jest miłość?

Znalazłam miłość.

Wrocławski Teatr Pantomimy ciągle zaskakuje. Tym razem przedstawienie dla dzieci. Nie byłabym jednak sobą gdybym nie poszła. Od małych bobo biegających po foyer po starszaki, najwidoczniej takie z najstarszej grupy z przedszkola, ich rodzice i ja. Spektakl był reżyserowany przez panią Agnieszkę Kulińską, o której już nie raz wspominałam na blogu. Jest po prostu cudowna, kiedy opowiadała mi przed premierą o czym będzie spektakl, robiła to w taki sposób, że jakoś pochłonął mnie ten świat. Poczułam się jak małe dziecko, któremu opowiada się bajkę. Oprócz reżyserowania sama zagrała w tym przedstawieniu. Była głodnym ptaszkiem.

15317768_1275592512498970_620394971036331010_n

Głównym bohaterem jest Pierrot, znana postać, typowa dla teatru pantomimicznego. Ubrany w biały strój i z czarną łezką na policzku. Był smutny bo nie mógł znaleźć miłości. Pomagał wszystkim dookoła a sobie nie umiał. Nie rozumiał nawet tego uczucia, bo jest ono trudne do pojęcia. Zagubił się, ale postacie które napotkał na drodze pokazywały mu dobre ścieżki. Szczególnie jedna… 😉 W postać Pierrota wcielił się pan Krzysztof Szczepańczyk, również przeze mnie znany, pisałam już o nim również.Przez pierwszy miesiąc tego roku szkolnego to on prowadził naszą grupę.

15267765_1275589435832611_2130995718864380856_n

Kolejną postacią jest kot. Była to pani Agnieszka Charkot. Jest ona humorystycznym akcentem w tej opowieści. Ma ogromną żółtą włóczkę, którą usiłuje się na początku bawić, ale ciągle jej ucieka. Wywoływało to niemałe rozbawienie maluszków, ale o tym zaraz.

15390699_1275590829165805_4704012783939461820_n

Pierrot jednak miał kolegę. Śmiesznego, dowcipnego, trochę nawet nadpobudliwego. Miał problem z pielęgnowaniem kwiatka, który ciągle usychał. Robił z nim różne cuda, na chwilę się podnosił, na twarzach pojawiały się już uśmiechy, ale zaraz to znowu wiądł. Na szczęście po chwili rozmyśleń i prób, doszli do wniosku, ze to konewką  podlewa się rośliny.

15337414_1275591689165719_2166185203928308030_n

No i na sam koniec… Miłość…? Laleczka. Słodka i różowiutka. Ona pomogła smutasowi, kiedy spadł mu lód na ziemię, dała mu jeszcze większy. On za to dał jej kwiaty. Oboje buraka spalili, ale była widoczna chemia. Pierrot znalazł miłość, ale czy była ona tylko jedna? Myślę, że dla takich bystrzaków, jak wy, moi czytelnicy, wiecie jaka jest odpowiedź. 🙂

15327331_1270573366334218_6710494025471674723_n

A co z dzieciakami? Ano, jedne szalały, były gwiazdy tańczące przy Pierrocie na scenie a i były te całkowicie skupione i obserwujące każdy ruch aktorów. Reagowali z zapałem na każdy bodziec. Na światło rozglądali się po sobie i po scenie, komentowali w swój jedyny i oryginalny sposób. Muzyka wprowadzała ich w mniejsze lub większe ruchy, ale ruszali się wszyscy. Śmiali się i dogadywali. Komentowali na głos, jest balonik, nie ma kotka. Było słychać nawet zgryźliwe komentarze: “Haha, on nie wie, że kwiatka trzeba konewką podlać”. Po przedstawieniu aktorzy zaprosili najnajów na zabawę z nimi.

Teatr bardzo dobrze się przygotował na przyjęcie maluszków pod dach teatru. Bo jak wiadomo, zwykle tylko staruchy i ważnaki chodzą w takie miejsca. Był przygotowany kącik na foyer, ku uciesze maluchów było tam dużo zabawek. Na widowni przód sceny został przeznaczony na widownię dla najmniejszych, leżały tam starannie przygotowane, kolorowe poduchy. Podczas zabawy zaroiło się od kolorowych kulek, talerzyków i uśmiechów maluchów.

15337641_1275599642498257_8458063391941245440_n

Bum tarara bum, bum bum,

Wyłącz hałas, wyłącz szum.

Wsłuchaj się w wewnętrzny rytm,

Znajdziesz miłość w sercu swym!

~ fragment piosenki ze spektaklu

Znalazłam miłość w Teatrze Pantomimy!

Leave a comment